Jesteś tutaj: Home
Historia
Gdy Wielka Sowa należała do Burkatowa
Gdy Wielka Sowa należała do Burkatowa...(cz.1)



Czy Burkatów miał swój kościół?
Takie pytanie może dręczyć niejednego mieszkańca naszej miejscowości. Większość bez zastanowienia zapewne powie, że nie. Jednak nie do końca tak jest. W samej miejscowości nigdy kościoła nie było, ale możemy śmiało powiedzieć, że nie tylko Burkatów miał ale ma swój kościół i wcale nie chodzi tutaj o kościół parafialny w Bystrzycy Górnej. Skąd taka teoria?
Wszystko za sprawą właściciela Burkatowa Adama Seydlitza, który to w 1564r. posiadał ogromny majątek ziemski w skład którego wchodziły między innymi tereny Wielkiej Sowy i wokół niej wraz z niektórymi wioskami. Jedną z takich wsi była Sierpnica (niem. Rudolfswaldau) i tam właściciel Burkatowa postanowił wybudować kościół. W środku w zakrystii ( podobno widoczna jeszcze przed I Wojną Światową) istniała inskrypcja o treści „Anno 1564 ist dieses Gotshaus gebauet unter dem eden Herrn Adam Seydlitz zu Burkersdorf, Got zu Lob Und Ehre. Amen. Venite, exultemus Domino" Co można tłumaczyć „ W 1564 roku ten Dom Boży został zbudowany przez szlachetnego pana Adama Seydlitz z Burkatowa na chwałę i cześć Bogu. Amen.
. Uroczy kościółek istnieje do dnia dzisiejszego. Jeżeli ktoś będzie w okolicach Głuszycy polecam zajechać do Sierpnicy i zobaczyć ten piękny kościółek tak mocno związany z Burkatowem. Na potwierdzenie mojej wiedzy przyszedł mi cykl artykułów, które ukazały się w Wiadomościach Świdnickich autorstwa Sobiesława Nowotnego pod tytułem „Gdy Wielka Sowa należała do Burkatowa". Za możliwość publikacji tych artykułów dziękuję autorowi jak i portalowi „Wiadomości Świdnickie". Dziś część pierwsza.
Gdy Wielka Sowa należała do Burkatowa...(cz.1)
Widok Gór Sowich, a w szczególności najwyższego szczytu tego masywu górskiego, Wielkiej Sowy (1016m n.p.m.) towarzyszy niemal stale mieszkańcom Świdnicy i okolicznych wiosek; większość z nas była w Górach Sowich, wdrapywała się z mozołem na poszczególne szczyty, podziwiała piękno przyrody tego obszaru, gdzie czas zdaje się nie upływać, a wszystko wygląda tak, jak przed dawnymi wiekami.
Taki obraz tych gór tworzymy sobie my-ludzie żyjący w przełomie XX i XXI wieku. Obraz sielanki zapamiętany zwykle w czasie sobotniej czy niedzielnej wycieczki. Historia zasiedlenia, wykorzystania gospodarczego i poznawania tych gór była jednak bardziej burzliwa i trudna, a żyjący tu niegdyś ludzie musieli pokonywać wielkie trudności, zmagać się z dziką, nieokiełzaną naturą, zakładać osady, walczyć z kaprysami pogody i torować sobie drogi przez niedostępne i mroczne doliny. Nie wiemy, kiedy człowiek po raz pierwszy stanął na terenie tych gór, lecz musiało to być w czasach, które archeolodzy nazywają epoką kamienia. Świadczą o tym chociażby ślady w postaci kamiennych narzędzi i być może ofiar znalezione w pobliżu źródeł Bystrzycy (tzw.Rumpelbrunnen) w pobliżu Głuszycy. Należały zapewne do grup osadniczych, które zajmowały się myślistwem i które mogły uznawać źródła za święte.
W czasach znanych ze źródeł historycznych Góry Sowie pojawiają się dopiero w materiałach źródłowych pochodzących z okresu średniowiecza. Wiadomo, że stanowiły one widownię walk między władcami czeskimi i polskimi o prymat na Śląsku i w 1137 r. ich szczyty uznano za naturalną granicę między koroną Polską a Czeską. Stąd też przez całe wieki nazywano je Górami Czeskimi (Montana Bohemiae lub Montana Bohemia)- nazwa ta była w obiegu wśród ludności Śląska, podobnie jak ludzie przybywający z Czech nazywali „śląską górą" Masyw Ślęży (mons Silesiae). Po raz pierwszy nazwa Gór Czeskich, jako określenie na Góry Sowie pojawia się w jednym z dokumentów księcia śląskiego Henryka II Pobożnego pochodzącym z 1240 r. Tego określenia w stosunku do tego pasma górskiego używa autor jednego z najcenniejszych źródeł narracyjnych dotyczących dziejów średniowiecznego Śląska, mianowicie słynnej Księgi Henrykowskiej.
Przez cały okres średniowiecza Góry Sowie były zatem górami granicznymi z Czechami. Obszar ten traktowano, przynajmniej we wczesnym okresie średniowiecza, za czasów rządów samodzielnych książąt śląskich z linii wrocławskiej, a potem świdnicko-jaworskiej, jako przesiekę-teren, który posiadał znaczenie militarne, a jakiekolwiek osadnictwo na tym obszarze było surowo zakazane, chyba że wymagały tego sprawy wojskowe i działo to się jedynie z polecenia władcy. Przesieka jednak zaczęła tracić na znaczeniu wraz z budową szeregu miast na przedgórzu, wzdłuż tzw. Drogi podsudeckiej (Jawor, Strzegom, Świdnica, Dzierżoniów, Ząbkowice Śl., Paczków itd., aż po Prudnik i Gliwice). W ich najbliższym otoczeniu powstawały liczne wioski związane więzami gospodarczymi, administracyjnymi i sądowniczymi z ośrodkami miejskimi. Osadnictwo tego typu coraz bardziej wkraczało na tereny dawnej przesieki, co było oczywiście procesem nieuniknionym. Najwyższe szczyty górskie pozostawały jednak początkowo wyłączone z tego typu działań- główną przyczyną była ich strategiczna funkcja.
O ich znaczeniu świadczą najlepiej nazwy poszczególnych szczytów górskich, które obowiązywały jeszcze w I poł. XIX wieku-Wielka Sowę nazywano bowiem „Popelberg", a zatem górą, z której szczytu wysyłano sygnały świetlne, Sowie Skały –„Popelsteine" (podobne pochodzenie nazwy), zaś Małą Sowę- „Weite Berg"- Szeroką Górą, czy też górą o szerokim, rozległym szczycie, który w owym czasie nie był zapewne porośnięty lasem.
System ostrzegania świetlnego w Górach Sowich, o którym Ne wiemy zbyt wiele, istnieć musiał w okresie rządów książąt śląskich, a potem świdnicko-jaworskich. Również w najbliższym otoczeni Świdnicy, w pobliżu Makowic, a zatem na przedpolu Gór Sowich napotykamy na nazwę Popelberg – jest to obecnie góra Popiel. Przypuszczalnie sens ostrzegania świetlnego polegał na tym, iż w momencie zbliżania się wrogich oddziałów zapalano na szczytach gór wielkie ogniska, a sygnały te były widoczne na duże odległości. Pozwalało to na szybkie zorganizowanie obrony w miastach leżących wzdłuż drogi podsudeckiej i ewentualne przeprowadzenie kontrataku w odpowiednim do tego miejscu. Niestety, o szczegółach działania tego systemu nie wiemy niemal niczego, gdyż źródła pisane z tego okresu zachowały się w szczątkowej formie.
Kościół w Sierpnicy (Foto- Dariusz Ożóg)